Składniki:
CIASTO
2 i 1/2 szklanki mąki pszennej
180g masła
2 żółtka
4 łyżki zimnej wody
NADZIENIE
450g mrożonego szpinaku
220g serka capri (w oryginale ricotta, ale nie udało nam się jej kupić)
50g sera żółtego (u nas edam)
3 cebule średniej wielkości
2 białka + 1 całe jajko
100g śmietany 18%
1/4 szklanki mleka
2 łyżeczki vegety
1/4 łyżeczki pieprzu
1/2 łyżeczki gałki muszkatołowej
Przyrządzenie:
Krok 1. Nasze przygotowania rozpoczęłyśmy od wymieszania składników potrzebnych na ciasto. Zużyłyśmy podwójną porcję wszystkiego, co było podane w podstawowym przepisie, bo inaczej spodu i boków by nam nie wystarczyło. Ilości podane u góry, to już w takim razie podwojona porcja.
Zagniotłyśmy ciasto, zapakowałyśmy je w foliową torebkę i schowałyśmy do lodówki na ok. 20 minut.
Po upływie tego czasu schłodzone ciasto starłyśmy na grubej tarce na okrągłą formę do pieczenia już wyłożoną papierem do pieczenia. Wyrównałyśmy je palcami, uformowałyśmy boki i całość wrzuciłyśmy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni na ok. 20-25 min.
Krok 2. W międzyczasie, między schładzaniem się ciasta, a późniejszym wykładaniem zajęłyśmy się nadzieniem. W rondlu rozpuściłyśmy łyżkę masła. Na to włożyłyśmy już lekko rozmrożony po drodze szpinak. Pozwoliłyśmy im się przez chwilę podgotować, doprawiłyśmy całość vegetą, zestawiłyśmy z gazu.
Krok 3. Karolina obrała i pokroiła cebulę, a ja w tym czasie wymieszałam w jednej misce serek capri i ser żółty, a w drugiej jajka, śmietanę, mleko, zmielony pieprz i gałkę muszkatołową. Następnie połączyłyśmy zawartości wszystkich naczyń (misek, deski do krojenia, a na końcu rondla) i wszystko dokładnie wymieszałyśmy. Poczekałyśmy tylko na dopieczenie się ciasta, potem przelałyśmy farsz na spód i zapiekałyśmy quiche jeszcze przez ok. 35-40 minut. Po tym czasie gotowa tarta w blaszce wylądowała na podstawce, pozbawiłyśmy ją boków, Karolina chwyciła za nóż i już po chwili pałaszowałyśmy kawałki naszego pięknego quiche'u ze szpinakiem i serkiem capri. Na szczęście wyszłyśmy na dobre, bo podmienienie rodzaju serka nie zepsuło końcowego efektu :)
A tak to wyglądało przed zjedzeniem...
Zdjęcie profilowe.
Gorące. Jeszcze przed wyjęciem z blaszki.
Krok po kroku... :)
Mniam! Dziękuję współautorce :*
Bardzo pyszne danie! Nawet moi Rodzice się nim zajadali ;)
OdpowiedzUsuńUdało się <3
Usuń