piątek, 31 maja 2013

Tarta mleczno-migdałowa

Z tematów mięsnych i kuchni w Londynie przenosimy się do słodkiej kuchni pod Warszawą. Ponieważ dużo ludzi ma dzisiaj wolne, nadszedł czas długiego weekendu czerwcowego, może warto zaserwować rodzinie, znajomym pyszny deser?

Tarty na słodko to duże pole do popisu. Podpieczony spód możemy wypełniać przeróżnymi nadzieniami, od czekoladowych, poprzez maślane, z bitej śmietany czy z owoców. Gdy przygotowywałam tą tartę kilka tygodni temu i podałam na rodzinnym spotkaniu, niestety dużego wyboru owoców jeszcze nie było, więc postawiłam na tartę mleczno-migdałową.

Tarta o kruchym spodzie wypełnionym po brzegi smacznym kremem, konsystencją i smakiem przypominającym budyń waniliowy. A pod nadzieniem cienka warstwa kwaskowatego dżemu z czarnej porzeczki. Domowo, naturalnie, słodko!

Tarta z kremem mleczno-migdałowym

Składniki:

SPÓD
180g miękkiego masła
75g cukru pudru
szczypta soli
2 żółtka jaj
200g mąki pszennej
50g drobno startych migdałów*
4 łyżeczki zimnej wody

KREM
600ml mleka
1 laska wanilii
5 żółtek jaj
100g drobnego cukru do wypieków
50g mąki pszennej
50g drobno startych migdałów*
~150g dżemu z czarnej porzeczki

*ja kupuję migdały w skórkach, wrzucam całość do malaksera z ostrym nożem i całość rozdrabniam, możecie kupić również już starte migdały

Sposób przygotowania:

Krok 1. Masło ucieramy w malakserze z cukrem pudrem oraz solą na jasną masę.
Nie przerywając pracy, dokładamy po jednym żółtku, a następnie mąkę, migdały i wodę. Urządzenie wyłączamy, gdy ciasto będzie elastyczne i lekko kleiste. Opakowujemy je w folię i chowamy do lodówki na minimum 1 h.

Krok 2. Po godzinie wyjmujemy ciasto, rozwałkowujemy je na blacie posypanym mąką. Przekładamy do natłuszczonej formy na tartę i nakłuwamy spód widelcem. Wstawiamy do piekarnika rozgrzanego do temperatury 180 stopni na 15-20 minut.

Krok 3. Przystępujemy do naszykowania nadzienia. Do rondla przelewamy odmierzoną ilość mleka. Wkładamy do niego przekrojoną wzdłuż laskę wanilii i doprowadzamy do wrzenia. Zestawiamy z gazu.

Krok 4. Żółtka ucieramy ręcznie na gładką, jasną masę. Dodajemy mąkę oraz migdały. Łączymy dalej składniki. Z mleka wyjmujemy wanilię, a płyn przelewamy powoli, cały czas mieszając, do kremu. Całą masę przelewamy ponownie do rondla i podgrzewamy na małym ogniu przez 2-3 minuty. Musimy mieszać, aby w kremie nie zaczęły tworzyć się kluchy.

Krok 5. Spód lekko podstygniętej tarty pokrywamy cienką warstwą dżemu z czarnej porzeczki. Na niego wykładamy jeszcze ciepły krem.

Krok 6. Tak przygotowaną tartę wstawiamy na kolejne 20 minut do piekarnika. Po upieczeniu cały wypiek powinien się zrumienić, a krem lekko ściąć.

Serwujemy na ciepło z szerokim uśmiechem na twarzy :)


 Już na talerzu! Mniam!

A tak to było po kolei...
 Gotowy spód.

 Dżem porzeczkowy i krem mleczno-migdałowy w akcji.

Przed i po upieczeniu.

 Pieczcie i smakujcie. Dzielcie się wrażeniami :) Miłego wypoczynku, a dla tych co w pracy, przypominam że już jutro sobota! ^^

czwartek, 30 maja 2013

Pieczona jagnięcina z batatami i bukietem warzyw

Londyn to miasto kontrastów i przeciwieństw. Synonim różnorodności, wielonarodowości i pomieszania kultur. Można to dostrzec na każdym kroku. Mnie podczas wyjazdu bardzo ciekawiły sprawy kulinarne. Miałam okazję spróbowania wcześniej nieznanych mi potraw, posmakowania ciekawych zestawień składników, poznania garści ciekawostek z kulinarnego światka. Napełniło mnie to pozytywną energią i chęcią do działania oraz dalszego eksperymentowania, najpierw w londyńskiej kuchni, a potem w polskiej. W domu dopiero się zacznie dziać! Książki kucharskie nie zostały przecież kupione nadaremnie! ^^

Jeśli eksperymenty, to coś zupełnie nowego. Szykując tą kolację po raz pierwszy miałam do czynienia z dwoma składnikami potrawy. Pierwszym z nich była jagnięcina, której wcześniej ani nie jadłam, ani tym bardziej nie przygotowywałam. Mały ryzyk fizyk, ale co do stracenia? Drugim składnikiem było warzywo które łatwo pomylić z owocem, czyli plantan. Nie jestem pewna tłumaczenia z angielskiego plantain, lecz niech tak zostanie. Jest to wytrawna wersja banana, która nadaje się do dań słonych. Wygląda bardzo podobnie do zwykłego banana, lecz jest odrobinę większy i ciemniejszy.

Po zasięgnięciu rad z kilku przepisów, w tym Jamie'go Olivera i ze strony BBC Food, nadeszło przystąpienie do akcji! Improwizacja na całego. Powiem Wam, że byłam zadowolona z efektu. Mięso było dobrze upieczone, warzywa nabrały odpowiedniej konsystencji a bataty dodatkowo zachowały lekką kruchość i nie były za miękkie. Tylko w ruch poszło za mało przypraw. Trochę więcej soli by nie zaszkodziło.
W przepisie uwzględniam wszystkie zmiany!

W takim razie zapraszam!
Pieczona jagnięcina z batatami i bukietem warzyw
(Baked lamb with sweet potatoes & vegetables)

Składniki (porcja na 4-5 osób):

5 kotletów jagnięcych bez kości
1 czerwona cebula
3 duże bataty
1 plantan
1 czerwona papryka
1 żółta papryka

oliwa z oliwek
przyprawy: kurkuma, chilli, imbir, cynamon, miód eukaliptusowy*
                  sól

* można zastąpić innym, płynnym miodem

Sposób przygotowania:

Krok 1. Wszystkie główne składniki muszą przejść przez wstępną obróbkę. Mięso opłukujemy pod bieżącą wodą, warzywa myjemy i kroimy. Cebulę, plantana i bataty obieramy. Cebula musi zostać pokrojona w piórka, plantan w połówkowe plasterki, a papryki oraz bataty w kostkę.

Krok 2. Zaczynamy przygotowanie marynaty do mięsa. W dużej misce mieszamy oliwę, kurkumę, chilli, imbir, cynamon, sól oraz miód. Ilość danych składników warto dopasować do własnych upodobań. Robiąc marynatę po raz pierwszy nie patrzyłam na dokładne proporcje. Efekt końcowy był aromatyczny i pełen różnych smaków. Lekko pikantny, z wyczuwalnym cynamonem i imbirem. Marynaty nie ma wyjść bardzo dużo.

Krok 3. Do marynaty wkładamy kotlety z jagnięciny i dokładnie obtaczamy je w aromatycznej mieszance. Przekładamy do naczynia żaroodpornego wyłożonego folią aluminiową, układając jagnięcinę wzdłuż na środku. Między kawałki mięsa wkładamy pokrojoną w piórka cebulę.

Krok 4. Po bokach na sam spód lecą papryki, potem plantany a następnie bataty. Warzywa raczymy porządną dawką soli. Warto poruszyć nimi, żeby sól dostała się pod spód. Na sam koniec polewamy ponownie całość małą ilością oliwy.

Krok 5. Tak przygotowane mięso z warzywami wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni na minimum 45 stopni. Stopień upieczenia sprawdzamy już po pół godzinie, a potem dostosowujemy odpowiednio czas pieczenia. Nakłuwamy lekko mięso oraz bataty, bo to one decydują o gotowości potrawy do podania. Upieczone ziemniaki mogą być lekko chrupiące.

Uwagi: Dla mnie dobrym połączeniem była aromatyczna jagnięcina i warzywa, które solone mniej lub bardziej pozostawały przy swoich naturalnych smakach. Jeśli wolicie większą jednorodność przygotujcie więcej marynaty i po obtoczeniu mięsa, wrzućcie też do niej wszystkie podzielone warzywa. Wtedy możecie zrezygnować z końcowego polewania potrawy oliwą.

Gotowe! A ręka do zabrania talerza się już czai!

 Przekładamy?

 Marynata do mięsa. Wystarczająca ilość i dobry kolor.

 Przyprawy i miód



 Krok po kroku aż do upieczonego!

niedziela, 26 maja 2013

Powroty i zmiany

Witajcie! 

Jak zauważyliście, dawno na blogu nie pojawiały się żadne posty ani nowe przepisy. Najpierw myślałam, że zrobię sobie miesięczną przerwę, potem jakoś wszystko nieco przesunęło się i w ten sposób mamy już 26 maja, a ja dopiero piszę. Mimo wszystko cieszę się z tej przerwy, bo pozwoliła mi przemyśleć kilka spraw. Dostrzegłam jak wiele jeszcze muszę się nauczyć i że warto próbować, niezależnie czy coś od początku wychodzi czy wygląda na zepsute. Trzeba walczyć do końca. Miałam również problem z nowymi pomysłami na potrawy, ciągle torty, ciasta, może jakiś quiche, a tu tyle ciekawych rzeczy dookoła. Od dzisiaj będę starała się szukać nowych smaków, prostoty przeplatającej się z niecodziennymi połączeniami i aromatami. Chcę poznawać nowe produkty i wszystkim się z Wami dzielić. Liczę na to, że będziecie ze mną i podzielicie się swoimi wrażeniami.

Wczoraj wróciłam z niesamowitego urodzinowego wyjazdu do Londynu. Był to tydzień wypoczynku, łażenia po tym ogromnym i tak różnorodnym mieście, smakowania i odkrywania nowości. Przywiozłam ze sobą nie tylko wspomnienia, które na długo pozostaną w mojej głowie i na licznych zdjęciach, ale także kilka kilogramów przepysznych kulinarnych książek! Przoduje w nich kuchnia brytyjska, której teraz będę uczyła się od Jamie'go Olivera i Nigel'a Slatera. Ale i na tym nie skończę!

Doszłam do wniosku, że moim celem nie jest skupianie się wyłącznie na wypiekach. Będę się wszechstronnie rozwijać. Na moim blogu będziecie mogli znaleźć już niedługo więcej różnorodnych propozycji. Będzie to zapis moich doświadczeń i kuchennych eksperymentów. Pojawią się nowe kuchnie, ciekawe zestawienia i worek dobrego humoru! Szykujcie się na nowe MasterofDisaster!

To już niedługo, a teraz zobaczcie kulinarny skrót londyńskiego tygodnia: (przepisy już wkrótce!)





Zdecydowanie najlepszy wieczór tego wyjazdu! Jamie's Italian! Ania, Renata, dziękuję <3

 Kolorowy weekendowy świat marketów. MALTBY street market & BOROUGH market

Czas stop. Coffee, tea & hot chocolate!





Próbujemy! 
(Brick Lane beigel with beef and hot English mustard,
hummus with guacamole and wholegrain pita,
salted caramel ice cream,
youghurt full of fruit and nuts,
Chineese cookie)



 W domu.
 Colorful & healthy salads, crumpet with salted butter and marmite,
lamb with vegetables. 
Moc inspiracji!

Jagnięcina mojej roboty! Już niedługo pojawi się w większej oprawie!
Bye!