środa, 30 maja 2012

Krokiety z kapustą i grzybami

Krokiety. Z mięsem, z grzybami, z kapustą lub z mieszanym nadzieniem - to najczęściej spotykane krokiety w polskich sklepach, a co za tym idzie na naszych stołach.
Nie ma co ukrywać, te gotowe nie zawsze muszą być bardzo zdrowe. Dlatego czemu nie zdecydować się na zrobienie domowych? Dobre składniki, nasza robota, dokładnie wiemy co wkładamy do potrawy.
Niedawno przyrządziłam krokiety z kapustą i grzybami. Przygotowywałam je pierwszy raz, trochę na czuja. Największy problem sprawiło mi zawijanie końcowych krokiecików, nie do końca wiedziałam jak to zrobić, by gotowe krokiety się nie rozleciały. Co z tego wyszło? Zobaczcie na zdjęciach!

Składniki:

NALEŚNIKI
2 jaja
+- szklanka mąki
+- szklanka mleka
sól
pieprz

FARSZ
1kg kapusty kiszonej
1/2kg pieczarek
2 łyżeczki dżemu śliwkowego
vegeta

Sposób przyrządzenia:

Krok 1. Dobrze jest zacząć od wstawienia kapusty do gotowania. Podana ilość jest na wyrost, bo sporo kapusty zostało na kolejne obiady, ale najmniejsza paczka jaką udało mi się dostać była właśnie kilogramowa. Do dosyć sporego garnka przekładamy kapustę. Zalewamy ją wodą do ok.połowy wysokości. Podczas gotowania musimy sprawdzić, czy zaczątek naszego farszu nie jest za słony. Jeśli tak, po zagotowaniu wymieniamy wodę - odlewamy starą, nalewamy na jej miejsce nową. Moja przygoda z gotowaniem kapusty polegała na 3-krotnym przelaniu kapusty. Muszę przyznać, że w tym miejscu przydała się pomoc Babci, która doradziła sprawdzenie kwaskowatej kapusty. Rada bardzo pomocna!

Krok 2. Obieramy pieczarki, płuczemy pod wodą, a następnie kroimy na mniejsze kawałki. Podczas smażenia zmniejszą one swoją objętość, więc nie ma obawy, że będą za duże :) Gotowe pieczarki wrzucamy na rozgrzany olej połączony z odrobiną masła na patelni. Smażymy do momentu, gdy pieczarki puszczą soki, porządnie ściemnieją i zmiękną.

Krok 3. Kapustę łączymy z pieczarkami, po czym dalej gotujemy.

Krok 4. Na dużej patelni smażymy naleśniki. Gotowe układamy jeden na drugim na płaskim talerzu.

Krok 5. Zabieramy się za formowanie krokietów. Na razie będą tylko nadzianymi naleśnikami, ale już niedługo! ^^ Sposób zawijania możecie zobaczyć na fotkach. Zaczęłam od sposobu, w którym na środku naleśnika położyłam trochę farszu, następnie dwa boki naleśnika zagięłam do środka, tak by na siebie nachodziły, a następnie zawinęłam jakby wzdłuż zgięć. Co tu dużo opowiadać, lepiej zobaczcie sami!
Potem, następnego dnia, gdy jeszcze miałam gotowe naleśniki nakładałam farsz na połowie i po prostu zginałam naleśnika, o wiele prościej, ale jednak już nie stricte krokietowo.

Krok 6. Ostatni krok przed jedzeniem. Zawinięte naleśniki obtaczamy w rozmemłanym jajku, a potem w bułce tartej. Kładziemy na rozgrzany tłuszcz na patelni. Nie dodawajmy zbyt dużo oleju, po co krokiety mają być nim nasączone?

Krok 7. Jedzenie. Krokiety dobrze smakują same, ale polecam również połączenie ich z ketchupem, bądź słodkim sosem chilli. Życzę smacznego!


Gotowy domowy krokiet

Krok 2. Koniec

Krok 3.

Krok 4.

Krok 5.

Krok 6.



poniedziałek, 28 maja 2012

Ciacha z otrąb

Witam wszystkich czytających! :)
Szperałam w przepisach, zdjęciach i odnalazłam ciacha z otrąb! Doskonały przykład na to, że i ciastka mogą być pożywne, zdrowe, a ich jedzenie nie musi skończyć się wyrzutami sumienia.
Ponownie pojawiają się otręby (patrz również --> placuszki otrębowe). Nie dziwcie się, są smaczne, a ich wartości odżywcze i zdrowotne zachęcają do spożycia - mnie to wystarcza.

 Jeśli to wprowadzenie już was zachęciło - zapraszam, jeśli jeszcze nie - popatrzcie na przepis :)

Składniki: (na ok. 20-30 średniej wielkości ciach)

200g masła
150g cukru
4 jajka
2 łyżki mąki
zapach waniliowy

+ ~500g: otręby (żytnie/owsiane/pszenne/granulowane z owocami) + rodzynki/pestki/orzechy

Sposób przygotowania:

Wszystkie składniki poza otrębami i dodatkami ucieramy, dodając produkty po kolei, w takiej kolejności jak są zapisane. Ilość zapachu waniliowego należy dopasować do ilości otrzymanej masy :) ja wlewam na tzw. oko, tu dałabym pewnie ok. 1/2  4.5-gramowej buteleczki.

Gdy mamy już gotową masę przyszedł czas na dosypanie otrąb. Już tłumaczę o co chodzi w 500g. Ogólna waga otrąb oraz innych dodatków według przepisu powinna wynosić właśnie 1/2 kg. Ja zazwyczaj, jak i w tym przypadku, przekraczam nieco tą granicę. Ciasto nie jest wtedy za gęste, więc nie ma problemu.
Mieszajcie różne rodzaje otrąb, zachęcam. Warto użyć choć jednych o. granulowanych ze śliwkami/jabłkami/żurawiną. Wtedy powstała masa do ciach przybierze fajną konsystencję. Oprócz tego dosypujcie rodzynki/żurawinę suszoną/pestki słonecznika/sezam lub inne bakaliowe owoce. Wybór jest naprawdę ogromny, warto przy każdym pieczeniu ciach z otrąb modyfikować nieco rodzaj dodatków. Raz orzechy, raz otręby z jabłkami, raz ze śliwkami. Próbujcie, mieszajcie, szukajcie swoich smaków!

Skończone ciasto powinno być dosyć gęste. Zabieramy się za formowanie ciach. Na wysmarowaną i wysypaną bułką tartą blachę wykładamy porcje masy. Fajnym pomysłem jest posłużenie się łyżką do nakładania lodów, która pozwoli nam na stworzenie w miarę równych ciastek. Jednak łyżka w pewnym momencie zaczyna się kleić, należy ją wtedy opłukać wodą i znowu jest zdolna do pracy.
Kiedy wszystkie ciacha gotowe, a masa cała wykorzystana, blachę do pieczenia wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni. Zaczynamy od pieczenia 15-20 min, cały czas obserwując ciacha. W razie potrzeby wydłużamy czas.

Gorące ciacha zostawiamy do ostygnięcia. Jednak zjedzenie jednego ciepłego jeszcze nikomu nie zaszkodziło :p
Życzę zdrowego podwieczorku!



sobota, 26 maja 2012

Truskawki pod czekoladową chmurką

Wczorajszą zabawę z ciastem można uznać za udaną. Muszę powiedzieć, że placek czekoladowo-orzechowy wyszedł całkiem niezłe :)

Sobota to dzień w tygodniu, gdzie można troszeczkę zaszaleć. Mój dzisiejszy poobiedni deser to połączenie owoców, gęstej śmietany, czekolady i herbatników. 
Długo nie mogłam wymyślić dla niego nazwy, żeby z jednej strony nie za dużo mówiła, ale jednak trochę naświetlała. No i jest, a tak naprawdę są: truskawki pod czekoladową chmurką ;) Zapraszam!

Składniki (na 2 porcje deseru):

~20 truskawek
4 łyżeczki gęstej śmietany 36%
6 herbatników
4 kosteczki czekolady mlecznej

Sposób przyrządzenia:

Krok 1. Do miski przekładamy śmietanę. Dodajemy 4 pokruszone herbatniki i mieszamy.

Krok 2. W małym garnuszku stapiamy 3 kosteczki czekolady, a następnie przelewamy ją do śmietany. Łączymy składniki.

Krok 3. Truskawki dokładnie płuczemy i pozbawiamy je szypułek. Kroimy na malutkie kawałki. Przekładamy do dwóch niskich szklanek.

Krok 4. Na owoce nakładamy krem z czekoladą. Ostatnią kosteczkę czekolady ścieramy na tarce tak, by do każdej porcji deseru trafiła połowa czekoladki. Na wierzch kruszymy do szklanek po jednym herbatniku.

Są dwie opcje, albo jemy deser od razu albo pozwalamy mu nieco się schłodzić w lodówce. Ja wybrałam opcję pierwszą, ale schłodzony deser musi być smakowity :)





czwartek, 24 maja 2012

Placek czekoladowo-orzechowy z kruszonką

Wieczór z kuchennym szaleństwem w tle - coś w sam raz dla mnie!
Poszedł w ruch pierwszy z ponad 70 (!) przepisów na tarty i placki z cudownej urodzinowej książki ^^

Placek czekoladowo-orzechowy z kruszonką, już sama nazwa przyprawia o niezły zawrót głowy i uruchamia ślinianki. Może nie przedłużajmy i przejdźmy w takim razie do części właściwej :P pieczmy!

Składniki:

SPÓD
200g miękkiego masła
100g cukru
szczypta soli
2 jajka
300g mąki pszennej
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki cynamonu
2 łyżki jogurtu naturalnego
skórka starta z jednej cytryny

NADZIENIE
350g kremu czekoladowo-orzechowego typu Nutella w temp. pokojowej
3 łyżki gęstej kremówki 36%

KRUSZONKA
4 łyżki mąki pszennej
4 łyżki cukru
3 łyżki masła
1/2 szklanki orzechów laskowych

Przygotowanie:

Krok 1. Do robota kuchennego przekładamy kostkę masła oraz wsypujemy cukier z solą. Ubijamy składniki na najwyższych obrotach aż stworzą jasną masę.

Krok 2. Do miseczki wybijamy jajka, a następnie przelewamy je do masła z cukrem. Kontynuujemy ubijanie, tym razem na mniejszych obrotach.

Krok 3. Odmierzamy mąkę, łączymy ją ze wskazaną ilością cynamonu oraz proszku do pieczenia i dodajemy do masy. W tym momencie zabieramy się za łyżkę i zaczynamy ręczne mieszanie.

Krok 4. Na koniec dokładamy jeszcze jogurt naturalny i skórkę z cytryny. Zdecydowałam, że przełożę ciasto do drugiej miski, w której będzie łatwiej wyrabiać ciasto ręką. Niestety było ono dość rzadkie, więc stwierziłam że dołożę dodatkowe 4 łyżki mąki. Pomogło. Po wyrobieniu ciasto ląduje w lodówce. Przepis mówi że przynajmniej na 1/2 h, ja włożyłam na pełną godzinę, i tak bardzo się nie skawaliło.

Krok 5. Kiedy ciasto na placek jeszcze się chłodzi szykujemy nadzienie, również w robocie kuchennym, ale jeśli ktoś woli to można i ręcznie. Dobrze mieszamy krem ze śmietaną, na puszystą masę.

Krok 6. Przygotowujemy kruszonkę. Zaczynamy od pokrojenia orzechów na mniejsze kawałki i od ich uprażenia. Prażenie jest bardzo proste, polega jedynie na wrzuceniu orzechów na patelnię (zero tłuszczu!) i podgrzewaniu ich na małym ogniu. Od czasu do czasu je mieszamy, by się nie przypaliły. Na oko oceniamy czy już się nieco podpiekły, a wtedy zdejmujemy je z ognia. Następnie szykujemy tradycyjną kruszonkę, rozrabiając składniki palcami. Dosypujemy orzechy i gotowe!

Krok 7. Wyjmujemy ciasto z lodówki, przekrajamy je na pół. Bierzemy jedną z połówek, w rękach formujemy z niej placek, a następnie układamy go w wysmarowanej i wysypanej formie do tarty. Pomagamy mu jeszcze nieco palcami, rozprowadzając ciasto po całej powierzchni. Według książki ciasto powinno dać się wygodnie rozwałkować, ale moje było zdecydowanie za rozlewające się w rękach, więc nawet nie dałabym go rady przełożyć po rozwałkowaniu. Metody alternatywne zadziałały!

Krok 8. Na spód wykładamy nadzienie i rozsmarowujemy je po cieście. Kładziemy drugi placek i pokrywamy cały wierzch orzechową kruszonkę. Teraz placek ląduje w piekarniku nagrzanym do 180 stopni na ok. 30 min. Potem stygnie i można się zajadać. Mój nie zostanie na pewno ruszony do jutra wieczora, jadę z nim w podróż :P Ciekawe jak posmakuje innym :) Już się nie mogę doczekać!!!

Z góry przepraszam za jakość zdjęć, która nie jest doskonała, ale niestety nie zdążyłam przed zachodem słońca.

Wersja ostateczna

A teraz wróćmy do początku...
Od tego wszystko się zaczęło...
Końcówka kroku 4.
Kremmm. Krok 5.
Orzeszki. Po pokrojeniu połowy miałam zdecydowanie dosyć, więc tyle już zostało :P
Prażymy! Początek kroku 6.
Orzechowa kruszonka. Koniec kroku 6.
Spód. Krok 7.
Krok 8.
Przed pieczeniem
I po :)
 
Jeszcze raz zachęcam do komentowania. Zarówno tu i jak na facebook'u. Każda opinia się liczy! :)


środa, 23 maja 2012

Placuszki otrębowe

Najczęściej podstawą mojego śniadania są placuszki otrębowe. Zdrowe, sycące, nadające się zarówno do warzyw, serów jak i wędliny, a co najważniejsze smaczne!
Najczęściej przygotowuje je moja Mama, ale dzisiaj ja przejęłam ten obowiązek. Nie ukrywam, że bardzo przyjemny :)

Potrzebne produkty (na ~16 placuszków), to:

2 jajka
3 łyżki otrąb pszennych
6 łyżek otrąb owsianych
jogurt naturalny/mleko/serek homogenizowany/kefir

Sposób przyrządzenia:

Do niezbyt dużej miski wybijamy jaja, dodajemy otręby i dolewamy jogurt lub inny z podanych składników. Dokładamy go tyle, aby cała plackowa masa była dość rzadka. W czasie smażenia trzeba będzie dokładać jogurtu, ponieważ otręby szybko pochłaniają wilgoć.

Kolejny krok to już tylko smażenie. Na patelni rozgrzewamy znikomą ilość tłuszczu, jedynie taką, by placuszki się nie przykleiły, więcej nie potrzeba. Smażymy i smażymy, dokładając kolejne porcje ciasta. Gotowe placuszki otrębowe wykładamy ładnie na półmisek, podajemy je na stół, siadamy i zaczynamy śniadanie!

Placki spokojnie mogą postać 1, 2 dni, jeśli chcecie zjeść je kolejnego dnia, polecam podgrzanie w mikrofalówce.
Placuszki otrębowe, jak już wcześniej mówiłam, sprawdzają się w przeróżnych połączeniach. Ja preferuję placki z serkiem topionym, w towarzystwie papryki, pomidorów. Możliwości jest naprawdę wiele. Już przed smażeniem można zmodyfikować podstawowy przepis i do ciasta dosypać przeróżnych przypraw - czosnku, chilli, bazylii, oregano, itd. itd.
Namawiam do eksperymentowania! Jeśli uda się wam stworzyć jakieś fajne połączenie smakowe albo będziecie mieli jakiekolwiek komentarze, piszcie!

Tym razem zdjęcia od ostatniego do pierwszego, cofnijmy się w czasie ;)

Efekt końcowy: przedstawiam placuszki otrębowe w całej ich okazałości


wtorek, 22 maja 2012

Makaron w towarzystwie truskawek

Wiem, wiem, ten posiłek należy do jednych z prostszych, nie trzeba tu za dużo opisywać i tłumaczyć, ale nie mogłam się oprzeć, żeby nie wrzucić zdjęć mojego dzisiejszego obiadowego talerza pełnego pysznego makaronu w towarzystwie truskawek!
Jak się domyślam, większość z was zapewne w sezonie truskawkowym dość często je taki rodzaj obiadu, więc nie będę zagłębiała się w niepotrzebne szczegóły.

Składniki, to:
truskawki (różna ilość w zależności od upodobań i ilości jedzących)
makaron
opcjonalnie śmietana i cukier

Przygotowanie:

Mega proste, wraz na letnie, upalne popołudnie, nie trzeba stać zbyt długo przy kuchni ani ogrzewać się przy palnikowym cieple.

Gotujemy odpowiednią dla nas ilość makaronu. Dzisiaj na moim talerzu zagościły wstążki.
Na misce, lub bezpośrednio na talerzu (w zależności od liczby spożywających) rozgniatamy umyte i pozbawione szypułek truskawki.

Dorzucamy do nich ugotowany makaron, odrobinę śmietany i cukru. Mieszamy i zabieramy się do jedzenia :))
Uśmiech na twarzy zagwarantowany! Witajcie smaki lata!

Makaron truskawkowy przed i po wymieszaniu

poniedziałek, 21 maja 2012

Pitowe pizzerki

Pitowe pizzerki. Żeby nie było, żadnych skojarzeń finansowych. Tutaj trzeba obejść się tylko z chlebkami pita, pomidorami, serem i przyprawami, do tego trochę zielonego i pyszny obiad gotowy.

Jeszcze raz, tym razem dokładniej, składniki: (na 4 porcje)

opakowanie chlebków pita (4 sztuki)
słoiczek koncentratu pomidorowego
10 łyżek serka homogenizowanego naturalnego
kilka garści startego sera
przyprawy: bazylia, czerwona papryka, chilli

Surówka:

Sałata
Sałata lodowa
1/2 papryki
pestki słonecznika
ocet balsamiczny
ocet winny
łyżeczka miodu

Przyrządzenie:

Zaczynamy od przygotowania mini pizz. Na każdym z chlebków rozsmarowujemy po 2-3 łyżeczki koncentratu pomidorowego. Następnie w kubku mieszamy serek z bazylią i czerwoną papryką. Ten "sos" ląduje w kolejności na nasze pizzerki. Po ok. 2,5 łyżki. Jeszcze tylko warstwa sera żółtego, bazylia lub chilli na wierzch i pizze gotowe. Teraz 15-20 min (trzeba pilnować!) w piekarniku nagrzanym do 180 stopni i pitki będą gotowe. Sprawdziłam, przed ułożeniem chlebków na blaszce nie trzeba niczego smarować olejem ani żadnym innym tłuszczem, pizze się nie przykleją.

Zabieramy się w takim razie za zieleninię. Do miski wrzucamy trochę pokrojonej sałaty lodowej (nie trzeba jej myć przed podaniem) oraz kilka porozdzieranych liści sałaty (ją już trzeba dokładnie opłukać i wysuszyć). Kolejny krok, to pokrojenie papryki i dorzucenie jej do mieszanki sałat. Teraz przyda się mały, pusty słoik. Przekładamy do niego kilka łyżeczek pestek słonecznika, łyżeczkę lub pół miodu, odrobinę obu octów, zakręcamy pokrywkę i porządnie mieszamy wszystkie składniki. Ten sos poznałam kilka lat temu w czasie odwiedzin u Cioci, od tej pory nieustannie gości w naszym domu, warto spróbować, bo jest naprawdę smaczny :) Jak się można domyślić sos przelewamy do sałat i wszystko ze sobą łączymy.

Wyjmujemy gorące pitowe pizzerki z piekarnika, ozdabiamy je na talerzu zieloną surówką i ready, steady, go! Życzę smacznego :)


niedziela, 20 maja 2012

Słodko-słone batoniki

Dzisiaj znowu słodko. Przepis co prawda zrealizowany tydzień temu, ale myślę, że warty przedstawienia. Słodko - słone batoniki to fajny słodycz, bo łączy zdawać by się mogło w ogóle do siebie nie pasujące smaki. Jednak jak mówi przysłowie - przeciwieństwa się przyciągają, również te kuchenne.
Ostatnio bardzo smakują mi tego typu zestawienia, na pozór nie mające żadnego sensu, tak naprawdę odkrywające nowe smaki produktów.

Składniki:
2 tabliczki mlecznej czekolady
1 tabliczka gorzkiej czekolady
100g solonych orzeszków ziemnych
kilka garści płatków corn flakes

Przygotowanie:

Wszystkie trzy czekolady rozpuszczamy w kąpieli wodnej. Tzn. wrzucamy je do metalowej miski, którą następnie umieszczamy na garnku z gorącą wodą. Wody powinno być trochę, tak by nie dotykała dna miski, ale żeby porządnie parowała. Już podczas kąpieli wodnej ma być zdjęta z gazu.
Aby tabliczki szybciej się rozpuścimy, możemy im pomóc, mieszając całą masę.

Gdy czekolady już się rozpływają (nie, nie, jeszcze nie w ustach :) ) zdejmujemy je z garnka i dosypujemy do miski orzeszki i płatki. Ilość corn flakes'ów musicie dopasować sami, tak by powstała masa nie była ani zbyt gęsta ani zbyt rozlewająca się.

Ostatni już krok to wyłożenie czekoladowej, słodko - słonej masy do małej kwadratowej foremki wyłożonej papierem śniadaniowym. Poprawki w formie wyrównania i równomiernego rozłożenia naszych składników i gotowe. Teraz tylko min. 4 h w lodówce i batoniki się zetną.
Po wyjęciu należy pokroić masę na mniejsze kawałki i podać na stół. Bałam się, że zaczną się dość szybko rozpuszczać i sklejać ze sobą, ale bez obaw, mogą długo postać potem poza lodówką :)


Tym razem tylko jedno zdjęcie, jeszcze przed pokrojeniem, tuż przed podaniem nie miałam już głowy do zdjęć ;)

To by było na tyle, słodko - słone batoniki już zjedzone, ale jeśli miałabym je robić ponownie samo ich przygotowywanie nie zajęłoby mi dużo czasu - i to jest wielki plus!

piątek, 18 maja 2012

Dżem pomarańczowy

Oglądając zgromadzone zdjęcia potraw, które dawniej lub wcześniej zrobiłam, udało mi się znaleźć fotki z przygotowywania dżemu pomarańczowego! Tak naprawdę robiłam go głównie ze względu na moją Mamę, której ten smak dżemu wyjątkowo przypadł do gustu. Postanowiłam, że trzeba dbać o jakość spożywanych produktów i zrobiłam własny, domowy dżem. Zawsze lepszy niż sklepowy i na pewno zdrowszy!
Dżem pomarańczowy to zdecydowanie specyficzny smak i aromat. Słodycz przeplatana gorzkim posmakiem skórki. Zabójczy kolor i ciekawy zapach. Nie wszystkim smakuje. Na pewno warto spróbować i samemu się wypowiedzieć!

Lista składników ogranicza się do dwóch:

1kg pomarańczy
2,5 szklanki cukru pudru

Sposób przygotowania:

Krok 1. Bardzo ważna rzecz, od której zaczynamy, to sparzenie pomarańczy, ponieważ nie będziemy ich obierać. Najłatwiej zrobić to nad zlewem - każdy owoc kładziemy na łyżce, a następnie polewamy go z każdej strony wrzątkiem z czajnika.

Krok 2. Kroimy pomarańcze na pół, a następnie każdą z połówek jeszcze na cztery części.  Jeśli nie wiecie jak, spójrzcie na zdjęcia poniżej ;) Pamiętamy o wyjmowaniu pestek!

Krok 3. Pokrojone owoce partiami wrzucamy do blendera i włączamy go na wysokie obroty. Czekamy do momentu, aż skórka rozdrobni się, bo to ona potrzebuje najwięcej czasu na podzielenie się.

Krok 4. Masę przekładamy do dużego garnka i dosypujemy cukier puder. Włączamy gaz i gotujemy owoce pod przykryciem przez 45 minut. Odstawiamy do ostudzenia.

Krok 5. Dżem po pewnym czasie ponownie gotujemy, tym razem jeszcze przez ok. 15 minut. Po tym czasie od razu przekładamy gorącą masę do czystych słoików. Zakręcamy wieczka, aby zdążyły się zassać.

Z tej ilości owoców otrzymałam sześć słoików dżemu + trochę na miseczce. Nie były to słoiki równej wielkości, więc jeśli będziecie się szykować na robienie tego smakołyku nastawcie się na mniejszą lub większą ilość opakowań.

Niech was nie zmylą nalepki na słoikach - naprawdę domowa produkcja. Ale z drugiej strony to tylko pokazuje rozeznanie mojej Mamy - trzeba próbować różnych marek :)

Różne naklejki - jeden dżem :)

Słoneczne pomarańcze
 
Krok 2.

Krok 3. początek

Krok 3. koniec

I dżem pomarańczowy gotowy!


czwartek, 17 maja 2012

Maślane serca

Tudum! Wczoraj oprócz placków upiekłam maślane serca - małe ciasteczka o aromacie wanilii i masła, które już dzisiaj wyruszyły w daleką drogę do Londynu. Mam nadzieję, że posmakują Mamie i Cioci. W każdym razie życzę smacznego! ;)

Nie owijając dłużej w bawełnę czas na potrzebne produkty:

225g mąki pszennej
170g pokrojonego w kostkę masła
125g cukru
3 łyżeczki cukru wanilinowego
cukier do posypania

Sposób przyrządzenia:

Krok 1. Przesiewamy mąkę do miski. Dodajemy masło i oba składniki ręcznie rozrabiamy, aż zaczną przypominać konsystencją kruszonkę.

Krok 2. Dosypujemy oba rodzaje cukru i dalej wyrabiamy ciasto. Na początku może to być dosyć trudne, ponieważ składniki będą się rozsypywać, ale po kilku minutach produkty powinny się połączyć i stworzyć spójne ciasto.

Krok 3. Ciasto dzielimy na dwie części. Pierwszą dość grubo rozwałkowujemy i korzystając z foremki w kształcie serca wykrajamy maślane ciastka. Tą część ciasta wykorzystujemy do końca, rozwałkowując ją od nowa, gry zabraknie nam miejsca na serca.
Tym razem nie było potrzebne mi aż tak dużo ciastek, więc drugą porcję ciasta zamroziłam. Już z jednej otrzymałam 29 ciastek! Co ciekawe, według przepisu z całej porcji powinnam otrzymać tylko 16 maślanych serc!!!

Krok 4. Gotowe ciastka układamy na wysmarowanej i oprószonej blaszce. Każde pojedyncze serce posypujemy odrobiną cukru. Następnie blaszkę wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni na 20 min. Ja na ostatnie 5 min wizyty w piekarniku włączyłam termoobieg, ale niestety przez to ciastka nie pozostały w złocisto-maślanym kolorze, więc możecie zrezygnować z tego etapu.

Krok 5. Wyjęcie ciastek i zostawienie ich do ostygnięcia. Tym razem nie było podjadania, prawie wszystkie maślane serca poleciały samolotem. :P

Niektóre serca nie mogą bez siebie żyć :D

Krok 1. początek

Krok 1. koniec

 Krok 2.

Krok 3.

Krok 3.

Krok 4.

Gotowe maślane serca :)

środa, 16 maja 2012

Lekkie placki warzywne

Dzień spędzony w domu owocuje niejednym dobrym posiłkiem. Pyszne śniadanie, smaczny obiad + tzw przerywniki w postaci, hm, jeszcze nie będę zdradzać czego, o tym jutro :)

A dzisiaj czas na lekkie placki warzywne, przygotowałam je na obiad, ale myślę, że śmiało nadają się także na śniadanie albo kolację.
Stwierdziłam, że tym razem poradzę sobie bez przepisu, więc wyszła z tego pewna wariacja, jak się potem okazało bardzo dobra :) usmażone placki były zaskakująco delikatne i pełne warzywno-serowego smaku.

Składniki (na ok. 18 sztuk):

2 jaja
5 łyżek mąki pszennej
2 łyżki mąki razowej żytniej
~100g półtłustego sera białego
1/2 szklanki mleka sojowego
kilka plastrów bakłażana
1/2 papryki
2 ugotowane różyczki brokuła
szczypta ognistej mieszanki przypraw (pieprz czarny, sól, chilli, kolendra, biała gorczyca, czosnek, papryka)

Sos

2 łyżki jogurtu naturalnego
1/2 łyżki majonezu
1/2 łyżki ostrej musztardy
drobno pokrojony plaster sera żółtego

Sposób przyrządzenia:

Do miski wybijamy jajka, następnie roztrzepujemy je widelcem. Dodajemy obie mąki, ser, mleko i dokładnie wszystko mieszamy.
Plastry bakłażana kroimy na jeszcze mniejsze kawałki, paprykę oraz brokuł tak samo. Czemu tylko 2 różyczki? Bo tyle zostało ze śniadania i chciałam to wykorzystać. Śmiało możecie dodać więcej :p
Wszystkie warzywa wędrują do miski, doprawiamy jeszcze tylko całość przyprawami i masa na placki warzywne gotowa!

Na patelni rozgrzewamy olej rzepakowy, pozwalamy mu się przez chwilę rozgrzać i następnie zabieramy się za nakładanie placków. Smażymy je kilka minut z jednej strony, mniej więcej do momentu, gdy wierzch będzie już ścięty, a potem jeszcze na chwilkę przewracamy na drugą stronę. Zdejmujemy placki i nakładamy kolejne. Tak wykorzystujemy do końca ciasto

W czasie smażenia przygotowujemy sos, którym można smakowicie ozdobić placki warzywne przed podaniem na stół. W kubku mieszamy jogurt naturalny z majonezem, musztardą oraz serem żółtym. Tuż po zdjęciu placków z patelni polewamy je odrobiną polewki, pozwalając w ten sposób, by ser żółty nieco się roztopił.

Otrzymane placki dzięki twarożkowi i warzywom są delikatne, tak że rozpływają się w ustach. Odpowiednia ilość dodanych przypraw nadaje im dodatkowo fajnego posmaku.

Mam nadzieję, że przepis nie jest dość skomplikowany i skusicie się na jego zrealizowanie u siebie w kuchni. Może zachęcą was zdjęcia? Zapraszam!


A! Prawie zapomniałam. Udało mi się zrobić zdjęcie wczoraj wspomnianego trójkącika :)) Proszę bardzo:


Mmmm... pycha! :)