sobota, 9 listopada 2013

Straszna pasta z dynią, bakłażanem i fetą.

Straszna pasta, ale smaczna, to pewne!
Na myśl o jedzeniu pająków czy nietoperzy niejedna osoba zbladłaby jak ściana, ale na szczęście chodzi tylko o makaronowe maszkarony!

A wszystko rozchodzi się o straszną pastę z dynią, bakłażanem i fetą. Choć sama nie świętuję Halloween, gdzieś w kuchni zaplątał się barwiony trójkolorowy makaron w kształtach: dyni, pająków, nietoperzy. Na pewno dobrze zgrał się kolorystycznie z warzywami, a frajda przy jedzeniu była niemała.
Od razu widać, że nawet kształt i oprawa jedzenia dają frajdę! Ubawiliśmy się z rodzinką! ^^

Postawiłam na typowo jesienne warzywa, czyli dynię, która swoją drogą także kojarzy się z amerykańskim listopadowym świętem, oraz bakłażana. Dla zrównoważenia smaków dodałam wyrazistą fetę, która słynie ze swojego mocno słonego smaku.
Jednym słowem obiad wyszedł zaskakująco sprawnie, jesiennie i jak dla mnie smakowicie. Zachęcam do takiego połączenia smaków, trzeba korzystać skoro mamy sezon na dynię!
Zapraszam na moją makaronową kombinację!

Straszna pasta z dynią, bakłażanem i fetą
(porcja dla 4 osób)

Składniki:

400g trójkolorowego makaronu
200g dyni (użyłam wcześniej samodzielnie zamrożonej)
1 duży bakłażan
1 duża cebula
100g fety
2 ząbki czosnku
1 łyżka mąki kukurydzianej
+ oliwa z oliwek i olej
sól
pieprz
czosnek w młynku

Sposób przygotowania:

Krok 0. W zależności od potrzebnego czasu gotowania, nastawiamy makaron do obgotowania.

Krok 1. Szykujemy rondel. Podgrzewamy oliwę, na którą następnie wrzucamy posiekany czosnek i w małym odstępie czasowym drobno skrojoną cebulę. Podsmażamy pod przykryciem.

Krok 2. Pokrojoną w grubą kostkę dynię wrzucamy do rondla, pozwalamy jej się dobrze ugotować, lecz nie rozgotowujemy jej. Ma ona zachować swój kształt.

Krok 3. Równolegle z dynią przygotowujemy bakłażana. Na patelni rozgrzewamy już większą ilość oleju, można również z dodatkiem oliwy, dla smaku. Obsmażamy na nim grubo pokrojonego bakłażana, soląc go i doprawiając czosnkiem podczas obróbki termicznej.
Bakłażan powinien być zarumieniony z obu stron.

Krok 4. Gdy dynia już ma za sobą kilkanaście minut gotowania, doprawiamy sos solą i pieprzem, bez większych kombinacji. Dodajemy mąkę kukurydzianą dla zagęszczenia sosu i od razu mieszamy, by nie powstały grudki.

Krok 5. Fetę kroimy w kostkę.
Ciepły makaron nakładamy na talerze. Na niego wędruje dynia, następnie kawałki bakłażana i feta, która zaczyna się rozpuszczać na gorących warzywach.

Jemy i delektujemy się smakiem, smacznego! :)




Straszny makaron z dynią, bakłażanem i fetą.
Warto pokonać strach ;)

Do zobaczenia niebawem!


niedziela, 27 października 2013

Pumpkin buns

Choć weekend w sumie już się kończy, zgodnie z obietnicą, czas na cotygodniowy post.
Tym razem słodki, ale też dyniowy, pachnący pysznymi przyprawami korzennymi i drożdżami. Dynia nadaje fajny kolor, dodaje też coś fajnego do smaku, choć na pewno nie dominuje i nie stanowi tu głównej atrakcji

Piekłam wczoraj, a potem wybyłam z domu z jeszcze ciepłą tortownicą wypełnioną pumpkin buns!
Na nie właśnie dziś zapraszam. W ramach wyjaśnienia dla tych, którzy mogą mieć wątpliwości. Są to drożdżowe słodkie bułeczki, w tym przypadku zrolowane z nadzieniem w środku.
Wyszło mi ich od groma i ciut, bo przesadziłam z ilością zarówno puree dyniowego jak i mąki, ale rodzinka i znajomi nie narzekali, więc nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło!

A dla Was już dobry przepis, bez niepotrzebnych dodatków i kombinacji. Tak powinno wyjść idealnie, nie tylko smacznie a i w dobrych ilościach... :)

Oryginalny przepis zaczerpnęłam z Moich wypieków a po kilku zmianach powstały pumpkin buns!

Pumpkin buns

Potrzebne składniki
(teoretycznie 1 duża tortownica bułeczek, ale polecam mieć w zanadrzu drugą!)

CIASTO
1 szklanka mąki żytniej chlebowej
2,5-3 szklanek mąki pszennej (niestety ilość trzeba dopasować do konsystencji ciasta, jeśli za rzadkie, dosypujemy mąki)
1/2 szklanki brązowego cukru
1 łyżeczka soli
1/2 łyżeczka zmielonego cynamonu
1/4 łyżeczka zmielonego imbiru
1/4 łyżeczka gałki muszkatołowej
7g suchych drożdży
 +
1 łyżka roztopionego masła
1/3 szklanki letniego mleka
1/4 szklanki letniej wody
1 duże jajko
3/4 szklanki puree z dynii (uczulam na ilość, bo dodałam więcej i musiałam zdecydowanie zwiększyć ilość mąki!) [Puree przygotowujemy w następujący sposób: do rondla wrzucamy obraną i pokrojoną w drobną kostkę dynię. Gotujemy ją dosłownie na malutkiej ilości wody, dynia powinna się stosunkowo szybko rozdrobnić lecz musi się chwilę pogotować i zrobić jak najbardziej gęsta. Puree studzimy i dopiero po jakimś czasie dodajemy do ciasta.]

NADZIENIE
100g roztopionego masła
1/2 szklanki brązowego cukru
1/4 szklanki białego cukru
2 łyżeczki zmielonego cynamonu
1/2 łyżeczki imbiru
1/4 łyżeczki zmielonego ziela angielskiego
1/4 łyżeczki gałki muszkatołowej

Sposób przygotowania:

Krok 1. Pierwszą i najważniejszą czynnością jest wyrobienie ciasta i zostawienie go do wyrośnięcia na co najmniej 1h. Wszystkie suche składniki potrzebne na ciasto, czyli mąki, cukier, przyprawy oraz drożdże mieszamy ze sobą. Dodajemy łyżkę roztopionego masła, jajko, mleko, wodę, puree z dynii i ręcznie wyrabiamy ciasto.
Ciasto zostawiamy w misce w ciepłym miejscu przykrywając je materiałową ścierką.

Krok 2. W międzyczasie przygotowujemy już składniki na nadzienie. Stapiamy masło i odstawiamy do przestygnięcia. W misce mieszamy cukier z przyprawami.

Krok 3. Wyrośnięte ciasto wykładamy na posypany sporą ilością mąki blat. Ciasto drożdżowe rozwałkowujemy na kształt prostokąta na grubość 1,5-2cm. Smarujemy wierzchnią część masłem, posypujemy cukrem i zawijamy od strony dłuższego boku.

Następnie powstałą roladę kroimy na bułeczki i układamy w natłuszczonej masłem tortownicy. Zostawiamy małe odstępy, ale i tak podczas pieczenia pumpkin buns zrosną się. Nic im to nie ujmuje, smakują naprawdę dobrze a i wyglądają zachęcająco. Kroi się je bez najmniejszego problemu i powstają oddzielne bułeczki.
Zresztą spójrzcie na zdjęcia!

Krok 4. Blachę lub dwie, pełne pumpkin buns, wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 190 stopni na 30-35 minut. Po upieczeniu lekko przestudzamy i możemy podawać podwieczorkowym głodomorom. Koniecznie z kubkiem mleka! Tak smakuje najlepiej na świecie!




Po prostu: pumpkin buns!

A teraz żegnam się z Wami i dobranoc! Czekam na komentarze!

niedziela, 20 października 2013

Tosty francuskie na słono i słodko

Bonjour!
Jeśli weekend, to czas na kolejny wpis z porcją dobrego jedzenia i pysznych zdjęć!

Dzisiaj zapraszam Was na leniwe śniadanie rodem z Francji, czyli tosty francuskie! Pyszne pieczywo, odpowiednio doprawione i usmażone na małej ilości oliwy z masłem, podane z puree dyniowym i guacamole albo golden syrup w wersji na słodko. Tak to się robi u mnie!
Mogę szczerze polecić wersję wytrawną, którą robiłam po raz pierwszy, i to nie w byle jakim towarzystwie. Trio gotujących Kasia&Gosia&Maja myślę, że spełniło swoje zadanie - było pysznie!

My się najadłyśmy, nawdychałyśmy kuchennych aromatów i naładowałyśmy akumulatory na cały dzień, a teraz Was zapraszam na przepis na tosty francuskie na słono i słodko jak zawsze okraszony porcją smakowitych zdjęć!

Tosty francuskie na dwa talerze: słony i słodki

wersja słona z guacamole i puree dyniowym
(4 porcje)

2 bułki pszenno-żytnie (lub inne z jasnej mąki, które będą dobrze nasiąkały)
2 jajka
2 łyżki mleka
oliwa z oliwek i masło do smażenia

świeża bazylia (posiekana)
oregano
estragon
sól

+ puree dyniowe
+ guacamole
 (1 cebula +1 duży ząbek czosnku - obieramy i kroimy w drobną kostkę, dodajemy 2 obrane awokado i rozdrabniamy je widelcem; doprawiamy sokiem z 1/2 cytryny i solą)

wersja słodka
(4 porcje)

1 chałka
2 jajka
2 łyżki mleka
oliwa z oliwek i masło do smażenia

szczypta soli
szczypta cukru

+golden syrup (/płynny miód/syrop klonowy)

Sposób przygotowania:

Krok 1. W dwóch dużych osobnych miskach rozbełtujemy jajka z mlekiem i potrzebnymi przyprawami. Przyprawy ziołowe w przypadku słonych tostów oraz sól z cukrem dla tostów słodkich.

Krok 2. Bułki oraz chałkę kroimy na kromki. Po kolei maczamy je w zalewach, zostawiamy na chwilę by nasiąknęły (ale uważajcie by ich nie rozmoczyć!) z jednej i drugiej strony.

Krok 3. Na patelni rozgrzewamy małą ilość oliwy z oliwek z masłem. Na gorący tłuszcz nakładamy tosty i smażymy do momentu gdy zaczną się rumienić i nabiorą lekkiej chrupkości oraz nie będą surowe w środku.

Krok 4. Teraz tylko pozostaje nam nałożyć porcje na talerze i podać jeszcze ciepłe śniadaniowym głodomorom. Do tego dodatki w postaci puree dyniowego, guacamole olub golden syrup/syropu klonowego/miodu do tostów słodkich, które pewnie zostawicie sobie na deser.

Bon apetit!
Bon dimanche a tous!

 Połowa efektów naszej pracy.
Na słono.

 Baza: bułki żytnio - pszenne na tosty wytrawne i chałka na tosty słodkie.

 Guacamole

Domowe puree dyniowe 
made by Gosia


 Tosty francuskie wytrawne
z przyprawami ziołowymi 
podane z
puree dyniowym i
guacamole

Tradycyjne tosty francuskie na słodko
 polane golden syrup

środa, 16 października 2013

Risotto dyniowe... na jesienny powrót

Witajcie po bardzo długiej przerwie! Po części letniej a już po kawałku jesiennej.
Niestety, muszę się przyznać do małego zaniedbania i braku motywacji do pisania oraz, co ostatnio często mi się zdarza, braku czasu... Matura niestety wbrew powiedzeniu jest jak zając i może uciec. Zaczął się ciężki rok i chociaż przez pewien czas sprawy blogowe będą musiały pozostać na drugim planie.
Co nie oznacza oczywiście, że zawieszam działalność! Co to, to na pewno nie! Nie ma mowy, mniej lub więcej czasu, ale nadal są weekendy, więc trochę pichcenia również będzie.

Nowych wpisów spodziewajcie się w każdą sobotę lub niedzielę, najrzadziej co tydzień będzie pojawiać się nowa porcja przepisów i kuchennych zapisek.W tym tygodniu zaczynam w środę, co nie wyklucza weekendowych kuchennych aktywności :)

Na pierwszy ogień po przerwie idzie istnie jesienne risotto dyniowe.
W tym roku dynia zagościła u nas w domu na dobre, były już zupy, puree dyniowe (a to już nie moja zasługa, ktoś mi w tym pomógł... dzięki Gosiu :]; było aż tak dobre, że muszę niedługo sama się zebrać i naszykować kilka słoików na zimę, a warto, bo można je dodawać do tak wielu potraw, mniej i bardziej wykwintnych), więc przyszedł czas na risotto.
Na szczęście pod ręką miałam specjalny ryż do risotto, warzywa, więc rachu ciachu i robota się zaczęła!

A teraz krok po kroku jak to było... :)

Risotto dyniowe

Potrzebne składniki (4 duże porcje):

1,5 szklanki ryżu arborio
2 i 1/4 szklanki bulionu warzywnego
1 cebula (+oliwa z oliwek)

250g dyni (+masło do smażenia)
1/2 puszki zielonego groszku
2 łyżki kaparów
100g sera żółtego

przyprawy:
słodka papryka
kumin
chilli
sól

Sposób przygotowania:

Krok 1. Cebulę obieramy i kroimy w kostkę. Wrzucamy do garnka na rozgrzaną oliwę. Smażymy do zeszklenia. Dosypujemy ryż i gotujemy do momentu aż zacznie robić się przezroczysty.

Krok 2. Do garnka dolewamy bulion warzywny, mieszamy i gotujemy przez kolejne 16-18 minut, co jakiś czas mieszając, by ryż nie przywarł do dna naczynia.

Krok 3. Równolegle przygotowujemy dynię. Najpierw obieramy, a następnie skrajamy w kostkę. Podsmażamy na patelni na maśle.

Krok 4. Do ryżu dodajemy przyprawy: sól, słodką paprykę, kumin oraz chilli. Sądzę, że wszystko zależy od indywidualnych upodobań, więc doprawiajcie i próbujcie. Zestawiamy z ognia.

Krok 5. Kolejna w kolejce jest dynia, przekładamy ją do ryżu, dokładamy groszek, pokrojony w drobną kostkę lub starty ser żółty i kapary, mieszamy dokładnie i risotto już gotowe!

Byłam zaskoczona jak głodny człowiek może szybko gotować! :D
To risotto przygotowałam w niewiele ponad pół godziny, co po powrocie do domu po południu jest zbawieniem. I nie tylko ja się z niego cieszyłam. Rodzinka chwaliła, więc mam nadzieję, że i Wy, jeśli postanowicie je wypróbować, będziecie zadowoleni.
W każdym wypadku czekam na opinie i życzę smacznego!



Risotto dyniowe: jesienne i kolorowe
Jak złota polska jesień z zeszłego tygodnia.. :)

sobota, 3 sierpnia 2013

Urban Market 2013

O Urban Markecie dowiedziałam się całkiem przypadkiem, gdy moja znajoma zaznaczyła udział w wydarzeniu na fb. Było to z jakiś miesiąc temu, daleka wakacyjna przeszłość, ale stwierdziłam że takiego fajnego wydarzenia nie opuszczę!
Nie pomyliłam się, bo Urban Market w całej swej idei był świetny.
W sobotę od 12 fragment warszawskiej Agrykoli od strony Myśliwieckiej wypełniły stragany z dobrym jedzeniem, gadżetami (nie tylko) do kuchni. Przyszło sporo ludzi, choć myślałam, że będą większe tłumy.
Nie żeby mi to przeszkadzało - ilość jak dla mnie idealna :)
Dużo było rodzin z malutkimi dziećmi i wakacyjnych smakoszy, którzy po złapaniu jedzenia pędzili w cień na trawę. I my poszłyśmy z Cornelią za ich przykładem. Odwiedziłyśmy mobilny bar Ricos Tacos, złapałyśmy mix tacos i skryłyśmy się w cieniu... a co więcej dowiecie się ze zdjęć i podpisów pod nimi!



 Agrykola skąpana w słońcu, a my wychodzimy z cienia.

 Kolejne zetknięcie się z Qmam kaszę!
Tym razem niczego od nich nie próbowałam, ale jedzenie serwowano z klasą - 
super słoiczki i drewniane sztućce.

 Na innym stanowisku kusiły makaroniki. 
Niektóre o naprawdę ciekawych smakach.

 Lodove cieszyło się dużym powodzeniem. 
Ich owocowe lody znikały w oczach.

 Oprócz jedzenia było też kilka stoisk z akcesoriami nie tylko kuchennymi. 
Tu: PRL-owe szklanki. Kiedyś też się skuszę i kupię.

 Oj tak! Ice tea/lemoniada z duuużą ilością lodu. 
W sam raz na sierpniową pogodę jak ta dziś!


 Mobilne RICOS TACOS.
Tu stały chyba najdłuższe kolejki.
 Warto było odstać swoje 15 minut żeby dostać smaczne i wyraziste w smakach tacos.

 Nasz wybór padł na taco w trzech odsłonach: wieprzowina al pastor, kurczak mole i kaktus. 
Te smaki przyciągnęły nie tylko nas, z tego co widziałyśmy większość ludzi zamawiała to samo zestawienie.
Nowości smakowe zachęcają!

 Figurki Maryi, święte obrazki... a w tle kucyk Pony. 
Nie rozumiem tego konceptu, w tym aspekcie odrobinkę za kiczowato. Jedzenie aż tak święte..?



 No i nareszcie nasze jedzenie i zimna ice tea! To jest to!

Portal Yelp przygotował kilka niespodzianek. 
Nam udało się zdobyć szalone biało-czerwone okulary (!) i wachlarz.

Bardzo miło spędziłyśmy czas na Urban Markecie. Nie mogłyśmy lepiej dziś wybrać miejsca w W-wie. 
Luźna atmosfera, dobre żarcie, ludzie dookoła w zdecydowanie wakacyjnych nastrojach. 
Kocyki na trawie, ringo, frisbee, muzyka w tle. 
Weekend, sierpień, wakacje, super towarzystwo.
Czego chcieć więcej na sobotnie popołudnie..? ^^

A teraz czas na malutkie pożegnanie! Na kilka dni znikam, żeby przywitać się tegorocznie z Bałtykiem i pięknym Trójmiastem. Bardzo długo to nie potrwa, ale mam nadzieję, że wyjazd będzie owocny nie tylko towarzysko, wypoczynkowo, zabawowo i relaksowo, ale także coś dobrego na bloga się znajdzie!
Bye :)

piątek, 2 sierpnia 2013

Tarta morelowa z koglem moglem

Od wczoraj kocham lato jeszcze bardziej! Ach te owoce..!
Wizyta u przyjaciółki, zbieranie morel prosto z drzewa, potem jazda z bagatela 6kg (!) owoców na rowerze - to jest to! Wyczynowe lato, ale jak warto!

Jeśli tyle morel, to trzeba je przecież dobrze wykorzystać, więc dziś z samego rana część została pokrojona i nastawiona na dżem, trochę zostało do zjedzenia prosto z durszlaka, a 0,5kg zużyłam do tarty morelowej z koglem moglem. Kombinowałam i dobierałam smaki. Nie korzystałam z żadnego przepisu i udało się! Wiem, że pewnie dla części z Was to normalne, ale przy mojej nauce każdy taki krok jest ważny :)) Dodatkowo zaskoczył mnie kardamon, który dodałam do wypieku. Był naprawdę wyczuwalny i dobrze wpasował się w pozostałe smaki tarty.

A jak potem tarta smakowała na świeżym powietrzu! Przez to, że z morelami, które jeszcze puściły duuużo soku, to ciasto stało się idealne na tak ciepłą pogodę. Mnie i Natalii smakowało :)

Odwiedziłyśmy dziś po raz pierwszy warszawską Kafkę na ulicy Oboźnej, nie mogłyśmy zjeść u nich co prawda swojego jedzenia, ale wypiłyśmy coś pysznego chłodzącego i zaraz potem przeskoczyłyśmy do pobliskiego parku. Kafka to naprawdę fajne miejsce - świetny wystrój wewnątrz, leżaki na powiślanym zboczu, wakacyjny luz i ciekawe menu. Choć dzisiaj piłyśmy u nich tylko świeżo wyciskany sok jabłkowy (pyszny!) i niemiecki Mischmasch (super połączenie kofeiny, cytrusów i lemoniady - jak dla mnie ekstra) , z witryny krzyczały do nas pysznie wyglądające ciasta. Myślę, że jeszcze do nich wpadnę, żeby spróbować czegoś do jedzenia albo którejś z kaw czy czekolad.

Tarta morelowa z koglem moglem 
(forma do tarty o śr. 20cm)

SPÓD
150g mąki pszennej
100g masła
50g cukru
1 żółtko
1 czubata łyżeczka cukru z prawdziwą wanilią i kardamonem

KOGEL MOGEL
4 żółtka
3 łyżki cukru
3 duże owoce kardamonu

+ 0,5 kg morel (a dokładnie tyle, ile zmieści się Wam na tarcie! :) )

 Sposób przygotowania:

Krok 1. Do miski wsypujemy mąkę, w której nożem kroimy masło. Dodajemy cukry, żółtko i zagniatamy ciasto. Formujemy kulę i odkładamy ją do lodówki na min. 1/2h.

Krok 2. Schłodzone ciasto rozwałkowujemy i wykładamy nim natłuszczony masłem spód do tarty. Nakłuwamy widelcem i pieczemy w 180 stopniach przez 15 minut.

Krok 3. W czasie pieczenia przygotowujemy kogel mogel. Żółtka ubijamy szybko z cukrem i ziarnkami z kardamonu. Łatwo je wyjąć owoców - wystarczy przekroić na pół i małe ziarenka wysypać do jaj.
Morele przekrawamy na pół i pozbawiamy pestek.

Krok 4. Na podpieczonym spodzie układamy środkiem do góry morele, które zalewamy koglem moglem.
Tartę z nadzieniem zapiekamy przez kolejne 15 minut.

Smacznego!
Zapraszam na relację z szykowania, pieczenia i podróży z ciastem :)

Tarta morelowa z koglem moglem

 A od zbierania morel się zaczęło...

 Wyważone, a i tak oko musi ocenić.

 Przyprawy. Można je łatwo dostać w większych sklepach.

 Kręcimy kogel mogel. Pianka i kolor w sam raz.

 Krok po kroku.


 Tarta morelowa z koglem moglem: zbliżenia.



 Wizyta w Kafce. 
A leżaki kusiły...

 Warszawa <3

 Mischmasch. Ciekawostki składowe wewnątrz. Plus za pomysł.

I skończyłyśmy pałaszując tartę morelową z koglem moglem na ławce w parku. 
Z formy najlepiej smakuje ;)

Witaj weekendzie! Na ten tak długo czekałam!
Szczegóły już wkrótce..!