sobota, 7 kwietnia 2012

Świąteczny zamęt, czyli wszystkiego po trochu

Muszę się już sprężać, bo jutro pobudka z samego rana i rezurekcja. Ale jakoś tak nie pasuje pisać jutro o przygotowaniach wielkanocnych potraw, więc zrobię to już dziś. Co to był za dzień! Niewątpliwie pełen wrażeń i atrakcji. Tych kulinarnych i rodzinnych. Nie ma to jak wspólne gotowanie! :D Czasem tu trochę za mało miejsca, tu talerz za dużo i spięcia powstają, ale to chyba jak zawsze przy okazji świąt. Najważniejsze, żeby potem wróciła dobra atmosfera! :)

Dzisiejszy dzień rozpoczęliśmy, a może lepiej rozpoczęłyśmy, bo jednak baby u mnie w kuchni dzisiaj robiły, od tradycyjnej baby drożdżowej + święconkowych mini bab. :)) To działka mojej Mamy. Muszę przyznać, że wszystkie trzy upieczone ciasta wyglądały bajecznie!


Potem Mama z Siostrą zabrały się za sałatkę warzywną, a ja za pisanki. Próbowałam eksperymentować z malowaniem jajek woskiem, a potem zanurzać je w barwniku, ale niestety dopiero ostatnia pisanka wyszła. Kluczem do sukcesu było rozpuszczenie barwnika w zimnej wodzie, a nie jak się podaje we wrzątku.
Ale co tam, inne jajka także wyszły! :) Zresztą sami zobaczcie!


Kolejnym punktem programu były jajka z chrzanem. Do ich przygotowania potrzeba 7 jajek ugotowanych na twardo, 3 łyżki chrzanu, 2,5 łyżki śmietany, szczypta cukru pudru oraz soli. Jajka pojedynczo rozgniatamy na drobne kawałki na płaskim talerzu. Następnie przekładamy je do miski. Dodajemy pozostałe składniki i po prostu mieszamy. Gotowy sos przekładamy do słoika i chowamy do lodówki. W naszym przypadku "ogórki kanapkowe" tak poczuły Wielkanoc, że postanowiły przemienić się w jajka z chrzanem :))


Następnie wspólnymi siłami naszykowałyśmy święconkę, w której znalazły się: pisanki, chleb, baba drożdżowa, sól i pieprz, kiełbasa, wędlina, słodkie czekoladowe jajeczka, cukrowy baranek oraz domowy "ciputek"- mały żółty kurczaczek :) I ruszyłyśmy na święcenie pokarmów.


Po powrocie przyszła czas na sernik. Miałyśmy piec sernik ze spodem czekoladowym, z drobinkami czekoladowymi i jeszcze na dodatek z bogatą polewą czekoladową, ale stwierdziłyśmy że to już zdecydowanie za dużo szczęścia. Tyle innego jedzenia, więc sernik upiekłyśmy tradycyjny, domowy.

Składniki:
1/2 kg sera trzykrotnie mielonego
6 jaj
3/4 szklanki cukru
100g roztopionego masła
2 łyżeczki proszku do pieczenia
2 łyżki mąki ziemniaczanej
rodzynki
skórka pomarańczowa
zapach cytrynowy

Sposób przygotowania:
Ze względu na późną godzinę nie będę już opisywać pięknie i dokładnie każdego etapu przygotowania. Trzeba ubić 3 całe jajka i 3 żółtka z cukrem. Dodać seriami ser, by łatwiej było wymieszać, oraz masło, mąkę, proszek do pieczenia, zapach oraz obtoczone w mące bakalie. Całość dokładnie utrzeć, by nie było grud. Wylać do okrągłej formy i wstawić do piekarnika. Przez pierwsze 15 min sernik ma się piec w wysokiej temperaturze ok. 200 stopni, a potem zmniejsza się ją do 130 stopni i piecze jeszcze ciasto przez pół h.


Przedostatni punkt programu to mój ulubieniec czyli cumberland. Sos, który świetnie spisuje się jako dodatek do świątecznego pasztetu <3 moja miłość :P Przygotowuje się go w sposób szybki i sprawny. Do miski ścieramy skórkę z jednej średniej wielkości pomarańczy, następnie dolewamy wyciśnięty z niej sok wraz z miąższem. Dodajemy dwie łyżki chrzanu oraz cały słoik dżemu z czarnej porzeczki, dokładnie mieszamy i przekładamy do kolejnego słoika. Już się nie mogę doczekać jutrzejszej kanapki z pasztetem i cumberlandem w towarzystwie sałatki jarzynowej!


I ostatnia atrakcja dzisiejszego dnia to czekoladowy biszkopt w towarzystwie kremu chałwowego! Nie, nie, nie, nie zostawimy go w domu, już nam dużo wszystkiego, ale Dziadkowie, których odwiedzimy na pewno ucieszą się ze słodkiego prezentu.

Potrzebne składniki:

BISZKOPT
5 jaj
1/2 szklanki mąki pszennej
1/4 szklanki mąki ziemniaczanej
3/4 szklanki cukru pudru
4 czubate łyżki kakao

KREM
2 sparzone żółtka
75g miękkiego masła
125g serka mascarpone
125g chałwy waniliowej

Szykujemy biszkopt. Ubijamy białka na sztywną pianę, pod koniec dodajemy kolejno cukier, żółtka oraz przesiane mąki z kakao. Kończymy ubijanie i powstałe ciasto przelewamy do wysmarowanej i wysypanej małej, okrągłej formy do pieczenia. Pieczemy biszkopt przez pół h w piekarniku rozgrzanym do 170 stopni.
Po upieczeniu odstawiamy na chwilę do ostygnięcia i bierzemy się za krem.
Do miski wybijamy dwa sparzone żółtka, dodajemy masło oraz serek mascarpone. Dokładnie ucieramy, aby składniki połączyły się w spójną masę. Następnie wsypujemy już pokrojone 100g chałwy. Dalej ucieramy, rozdrabniając chałwę. Gdy krem jest już w miarę gładki i puszysty przekładamy go na wierzch ciasta i rozsmarowujemy, nie zapominając o posmarowaniu boków. Na sam koniec rozkruszamy pozostałą chałwę o posypujemy nią wierzch ciasta. Gotowe!



Na tym skończyły się moje dzisiejsze kulinarne przygody. Babcia z Mamą szykowały jeszcze sałatkę śledziową oraz faszerowane jajka, ale już nie załapałam się na te przygotowania. Zdecydowanie mam ochotę iść do cieplutkiego łóżeczka, więc będę się powoli zbierać...

Z okazji Wielkanocy chciałabym życzyć wam wszystkiego najlepszego. Cudownej, rodzinnej atmosfery, prawdziwych przeżyć duchowych, których te święta powinny dostarczać, świetnych łakoci oraz mokrego dyngusa! Do następnego razu! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz