środa, 9 września 2015

Blog?

Blog? Blogowanie? Ja blogerem?

Od dłuższego czasu chodzą za mną te pytania. Czy kontynuować w ogóle "przygodę" z blogiem, czy poświęcać na to czas, czy jest w tym większy sens poza przyjemnością robienia zdjęć, wstukiwania przepisów na klawiaturze i wrzucania ich w wielką internetową przestrzeń?

Z początku myślałam, że odpowiedź będzie prosta: tak, robię to i wracam do prowadzenia bloga 
LUB nie, dziękuję, znikam bez znaku życia (pomijając opcję bardziej drastyczną, czyli oficjalny koniec MasterofDisaster ... ale kto mnie zna, ten wie, że nie lubię przekreślania spraw ani palenia za sobą mostów).
Próby powrotu do blogowania były dwie, obie zakończone (jak się okazało) jedynie chwilową, może nie tyle siłą do działania, ale mocą i wiarą w to, że wszystko wyjdzie w praniu, że ja po prostu będę robić swoje, czyli gotować na co dzień, a blogowanie się z tym idealnie splecie. Niestety (lub stety!) tak nie wychodziło. Kończyło się tym, że powstawało kilka postów i dalej cisza.

Cisza usprawiedliwiona i nieusprawiedliwiona jednocześnie.
Nieusprawiedliwiona, ponieważ za każdym razem znikałam bez śladu, sama nie wiedząc 
co będzie dalej.
Usprawiedliwiona, bo sama nie do końca widziałam sens w prowadzeniu bloga. I nie chodzi tu o brak inspiracji, zdjęć ugotowanych (lub tylko zjedzonych) potraw (uwierzcie, co jak co, ale tego rodzaju zdjęć mam na telefonie na pęczki ;) ), ale o wiarę w to, że swoim pisaniem robię coś wartościowego.
Brak celu można by powiedzieć? Nie do końca.

Im bardziej mam do czynienia z gastronomią (a trwa to już od kilku lat) i kulinariami wykraczającymi poza gotowanie dla Rodziny i znajomych oraz wczytywanie się w książki kulinarne, dochodzę do wniosku, że łatwo się w blogowaniu zapędzić. Zapędzić w zbyt dużą pewność siebie
i swoich umiejętności. W tym momencie w internecie istnieje już chyba niezliczona ilość blogów kulinarnych. Blogerem może być każdy, kto ma dostęp do książki kucharskiej (ba, nawet i ona nie jest potrzebna, przecież można zastąpić ją przepisami z internetu!), potrafi cyknąć fotkę ugotowanej potrawie... no i jesteśmy w domu. Kolejny post poleciał w internetową przestrzeń.
Taki trend spowodował, że poziom blogowania kulinarnego przestał zachwycać. Można znaleźć zarówno blogi prowadzone bardzo profesjonalnie, w które, już od początku patrząc, twórca wkłada dużo pracy i energii, niejednokrotnie blog jest jego źródłem utrzymania, ale także blogi po prostu amatorskie. Co więcej, blogerzy (akurat dotyczy to ich ogółu, nie tylko kulinarnych) zaczęli być różnie postrzegani. Nie raz spotkałam się z opinią, że dzisiejsi blogerzy to tacy specjaliści specjalistów, którzy tak naprawdę nie znają się na tym co robią.
Nie mogę się z tym do końca zgodzić, bo jak pisałam, bloger blogerowi nierówny, lecz uważam,
że faktycznie w tym momencie zbyt wiele osób uważa się za ekspertów kulinarnych mało wiedząc 
o prawdziwym gotowaniu. Sama nie uważam się za mistrza kulinariów i wciąż się ucząc dążę
do uzyskania jak największej wiedzy i umiejętności w sztuce gotowania. Na co dzień staram się jak najwięcej uczyć się zarówno od strony praktycznej i teoretycznej. Krok po kroku. W domu i w pracy.

Doszłam do wniosku, że w moim przypadku prowadzenie tradycyjnego bloga nie ma większego sensu. Nie czuję się jeszcze osobą odpowiednią do kierowania i mówienia: zrób to tak, zrób
to inaczej, zrób to tak, bo będzie najlepiej. Aby uczyć innych i dawać im wskazówki samemu trzeba najpierw osiągnąć jakiś poziom umiejętności, wyciągnąć wnioski, stwierdzić co jest obiektywnie lepsze czy gorsze. Z którego przepisu  ciasto drożdżowe wychodzi najsmaczniejsze i najbardziej wyrośnięte. W jakiej kolejności należy dodać składniki, aby beza ubiła się na sztywno. Czy należy dodać mniej czy więcej składnika x.
Coraz bardziej widzę, że prawdziwe gotowanie z krwi i kości, to sztuka sama w sobie. Co prawda bazuje na przepisach, ale każdy przepis można zmienić, dopasować do warunków w których gotujemy i na co danego dnia mamy ochotę. Nieraz składniki można dowolnie zamieniać, jednak są 
i takie sytuacje gdy dodanie o 10g za dużo drożdży może skończyć się kulinarną klapą. To oczywiste. Mimo że na przykład cukiernictwo bazuje na sztywnych przepisach, proporcjach, nadal istnieje dużo sytuacji, w których możemy przepisy modyfikować i się nimi bawić. Tym bardziej w gotowaniu gotowaniu. Tworzyć przepisy można w każdym momencie i o każdej porze, chodzi mi o umiar 
i wyważenie w patrzeniu: co jest moim przepisem a co jedynie inspiracją czyimś przepisem.

Od dzisiaj mój blog będzie bardziej fotoblogiem i zapisem myśli, chwil, inspiracji. Pamiętnikiem, którego nigdy regularnie nie prowadziłam. Tym, co chcę pokazać światu. Będzie wypełniony zdjęciami przyrządzonych potraw, którymi chcę się podzielić. Zdjęciami jedzenia, którego próbowałam i szczególnych miejsc które mnie zaskoczyły.
Będzie to blog kulinarny inny niż cała reszta. Bez przepisów. Mimo, że ja będę je znała i będą spisane. Z chęcią się nimi podzielę, lecz mniej oficjalnie i bezpośrednio. Bez niepotrzebnego wymądrzania się i sprawiania wrażenia, że dokładnie wiem co i jak trzeba wykonać. Bez podawania  przepisów innych osób.
Zmianą bloga chcę też zacząć nowy etap w moim, i kto wie może innych, blogowaniu. Blogowaniu które ma być inspirujące, ma być okazją do rozmowy ludzi pozytywnie nakręconych na gotowanie 
i tworzenie czegoś wyjątkowego. Nie ma być zabawą w czyste powielanie przepisów.

W tym momencie pisząc to wszystko poczułam, że wyrzucam z głowy najgłębsze przemyślenia, które już od dłuższego czasu się w niej kłębiły. Jestem wielką zwolenniczką szczerości w tym co się robi, pokazywania prawdziwości, braku udawania.
Po co podawać się za specjalistę skoro JESZCZE się nim nie jest?
Jestem otwarta na wszystko i wierzę w to, że na każdą rzecz nadejdzie pora.
I ja kiedyś zostanę mistrzem w swojej dziedzinie, ale jak nie od razu Rzym zbudowano, tak i ja z pokorą robiąc swoje będę się uczyć i tą nauką dzielić.
Może nie wszyscy się ze mną zgodzą, bo gotować każdy może. 
I podtrzymuję tą opinię całym sercem ! Ale jak we wszystkim, najlepszy jest umiar :)

M.

2 komentarze:

  1. Życzę powodzenia i wytrwałości. Myślę, że niejednego zainspirujesz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ada ! Trzymaj kciuki, żeby tak było ! :)
      Wpadaj jak najczęściej, a ja obiecuję, że nie zawiodę !!!

      Usuń