wtorek, 14 sierpnia 2012

VI Ogólnopolski Festiwal Dobrego Smaku Poznań

Ogłaszam oficjalnie, że wizyta na VI Ogólnopolskim Festiwalu Dobrego Smaku Poznań (uff, na jednym tchle, długa nazwa swoją drogą!) zaliczona! Stragany pełne najróżniejszego jedzenia i trunków, od chleba poczynając,  poprzez sery, alkohole, świeżo tłoczone soki czy wędliny, na słodkościach kończąc ustawione na Starym Rynku. Nie zabrakło również tradycyjnych pyr z gzikiem, czyli pieczonych ziemniaków podawanych z twarożkiem połączonym ze szczypiorkiem bądź podsmażaną cebulką. Same ziemniaki również zagościły. Teraz zaskoczę czego się dowiedziałam... W Polsce jest obecnie chodowanych 120 (!) odmian ziemniaków. W tym aż 60 jadalnych. Byłam zaskoczona!
Koło kramów kłębiło się sporo ludzi, którzy podchodzili, próbowali lub kupowali regionalne/ogólnopolskie produkty. Sprzedawcy zapraszali do siebie, opisując potrawy bądź też konkretne specjały.

Z mojej strony nie mogło zabraknąć również próbowania pysznego jedzenia. Co prawda pierwszego dnia, już ostatniego festiwalowego, czyli w niedzielę, na obiad było enchilados, a nie tradycja, ale było naprawdę dobrze przyrządzone. Dwie pszenne tortille wypełnione dobrze przyprawionym miksem warzyw i mięsa drobiowego. Co prawda nadzienie nieco tłuste, ale w smaku nie pozostawiało nic do życzenia. Obok mikroskopijna ilość ryżu. Jak dla mnie zupełnie niepotrzebna.

Moje uczestniczenie w festiwalu nie ograniczyło się tylko do spacerowania między stoiskami, oglądania produktów, przypatrywania się ludziom i oczywiście robienia zdjęć,bo uczestniczyłam również w spotkaniu z p. Laurą Osęką z booksforcooks.pl na temat "Historia książek kulinarnych – od Mezopotamii do kuchni molekularnej". Było interesująco, dowiedziałam się kilku ciekawych, nowych rzeczy których nie wiedziałam. Czy zdawaliście sobie na przykład sprawę z tego,że do pewnego momentu książki kucharskie pisali wyłącznie mężczyźni? Ja nigdy wcześniej nie zastanawiałam się nad takimi sprawami, a muszę przyznać, że i takie ciekawostki warto poznać.

Powrót na rynek. Kolejna rundka. Może wreszcie coś kupimy na jakimś kramie? Stanęło na malutkich bochenkach chleba wypiekanego z ciasta z dodatkiem marchewki, miodu oraz pieprzu. Wyglądały naprawdę uroczo. Tak ich dużo takich malutkich w tak ogromnym koszu. Smak nie zawiódł, wyjątkowo nie miękkie, lecz odpowiednio twardnawe. Niesprężyste, ale takie miały być. Zero wątpliwości. Pyszota! Dziękuję miłemu panu sprzedawcy, który dokładając nadprogramowy bocheneczek do naszej torebki umilił nam powrotną drogę do Warszawy kolejnego dnia :))

Z niedzielnego smakowania to by było na tyle. Czas na poniedziałek. Rano zaskoczył-nie zaskoczył nas widok pustego rynku, już bez straganów i tłumu ludzi. Swobodne przejście, ruszamy na Ostrów Tumski i nad Maltę. Trzeba troszeczkę pozwiedzać, żeby obrócić z powrotem na 12, na poznańskie koziołki! Spokojnie zdążyłyśmy, wszystko obejrzałyśmy, uwieczniłyśmy tą jedyną w ciągu dnia chwilę i poszłyśmy na kawę. Nie, nie, nie, nie w przypadkowe miejsce. Już dzień wcześniej, wracając z Fary upatrzyłyśmy małą kawiarnię z pięknym patio, nad którym zwisał żywy bluszczowy dach. Miłe miejsce, smaczna kawa. Chwila relaksu, czas na pogaduchy i krzyżówki.

O kolejnym spacerze już wspominać nie będę ;) Lecz o obiedzie już tak. Tradycja, oj tradycja. Na nią trzeba postawić. Tradycyjne poznańskie szare kluchy z kapustą zasmażaną i prażonym boczkiem. Jak to brzmi! A zapewniam że jeszcze lepiej smakuje. Trafiłyśmy do dobrej restauracji, bo ilość jedzenia nijak się miała do ceny. Jeśli wszędzie można by się najeść za tak małe pieniądze, to byłby świat ^^ Polecam, CHATKA BABUNI. Bardzo blisko rynku, przy jednej z odchodzących uliczek. Do wyboru kilka tradycyjnych potraw z Poznania, w tym właśnie szare kluchy czy plyndze, które również widać na jednym zdjęciu poniżej, tyle że z tyłu. Plyndze to nic innego jak placki ziemniaczane. W tej wersji podane z genialnym sosem śmietanowo-serowo-drobiowym. Każdy miłośnik pierogów znajdzie tu również coś dla siebie. Naprawdę ogromny wybór tych pieczonych bądź gotowanych przysmaków. Nadzienia jak poezja, samo czytanie cieszyło :)

To tyle z próbowania Poznania. Zobaczyłyśmy dużo jak na te dwa dni, posmakowałyśmy ile mogłyśmy. Wróciłyśmy zadowolone, z miłymi wspomnieniami i uśmiechami na twarzy :))



Byle więcej tak pysznych wypraw! :)) Jestem gotowa.

4 komentarze:

  1. oj tak, festiwal był wspaniały.
    zapraszam do siebie na relacje ;]

    http://www.karmel-itka.blogspot.com/2012/08/ofds-ciag-dalszy-jedzenie-i-grzegorz.html

    http://www.karmel-itka.blogspot.com/2012/08/hiszpanskie-wina-i-oliwy-laboratorium.html

    http://www.karmel-itka.blogspot.com/2012/08/ogolnopolski-festiwal-dobrego-smaku.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. A bo Ty z Poznania!!! Super miasto, byłam pierwszy raz, a zrobiło ekstra wrażenie :))

      Usuń